Po osiedleniu się na Montparnassie Kisling stał się jednym z bardziej prominentnych członków tamtejszej cyganerii artystycznej. Porzucił wówczas swój dawny styl studenta krakowskiej akademii, co zauważył André Salmon mieszkający naprzeciwko przy rue Joseph-Bara pod numerem 6. Obciął pozostałości młodopolskiego Krakowa w postaci długich włosów, pozostawiając równo przyciętą na czole grzywkę. Kiki – tak nazywali go przyjaciele i znajomi – spoglądał spod niej badawczo i jednocześnie drwiąco czarnymi oczyma o migdałowym wykroju. Ubiór kompletował w dość ekstrawagancki sposób. Sandały wiązał wysoko na łydkach, często nosił niebieski kombinezon, spod którego widać było marynarkę, koszulę, a nawet krawat. Wyglądał jak pracownik gazowni albo „eskimoski hydraulik”– tak zresztą określali go przyjaciele, André Salmon i Amedeo Modigliani. Kisling był człowiekiem niezwykle pragmatycznym i zorganizowanym. Jego strój zdawał się być również podporządkowany względom praktycznym – niebieski kombinezon robotniczy, podobnie jak lubiane przez malarza sztruksy, był bardzo tani. Ubranie to pozwalało bez wielu zbędnych garderobianych ceregieli balansować między pracą a przyjemnościami, czyli między niezbyt czystymi aktywnościami pracowni malarskiej a towarzyskim życiem Montparnasse’u. Wychodząc z pracowni zdejmował po prostu swój niebieski kombinezon, a reszta garderoby była już gotowa. Voilà! Jeśli z rozpędu go nie zdjął i tak zapuścił się w paryski labirynt kawiarni i innych lokali, to tak go też zapamiętano.
Cytat pochodzi z publikacji Villi la Fleur „Kisling: Lśnienie Montparnasse’u”, s. 62.
Czwartek, Sobota, Niedziela
10:00 – 18:00
© 2024 Villa La Fleur. Wszelkie prawa zastrzeżone. Wykonanie: ITKreatywni.pl